Pandemia zmusiła wielu z nas do całkowitej zmiany stylu życia. W czasach „przed wirusem” toczyło się ono ustalonym trybem pomiędzy pracą a domem i często narzekaliśmy, że żyjemy w szalonym pośpiechu, brakuje czasu na odpoczynek, na kontakty z bliskimi. A gdy nastały „czasy wirusa” i zmusiły nas do pozostania w domach, nagle okazało się, że wspólne spędzanie całej doby, dzień po dniu, tydzień po tygodniu, nie cieszy nas wcale tak bardzo, jak nam się, wcześniej wydawało, że cieszyć nas będzie.
Życie pod jednym dachem bez przerw na wyjście do pracy, na siłownię, na spotkanie ze znajomymi czy gdziekolwiek indziej, gdzie bywaliśmy sami, bez partnera, bez dzieci, bez innych członków zamieszkującej z nami rodziny, okazało się dla wielu ludzi dość trudne. Obnażyło słabe strony naszych związków i relacji. Jedną z nich jest nieumiejętność komunikowania się.
Gdy dzień przebiegał według starego rytmu, brak ten nie był odczuwalny. W wielu domach rozmowy prowadzone były w pośpiechu, bo niemal każdy był zajęty swoimi obowiązkami, miał swój rytm dnia, w którym spotkania wszystkich członków rodziny zdarzały się zwykle tylko w święta. Na co dzień bliscy być może mijali się w drzwiach, a tematy rozmów dotyczyły podstawowych spraw bytowych: jakie zakupy zrobić, kto odbierze dzieci ze szkoły, co ugotować na kolację, kto pomoże córce w zadaniu z matematyki, gdzie i za co pojechać na urlop itd.
Gdy pośpiech znikł, w wielu rodzinach okazało się, że nie wiadomo, o czym ze sobą rozmawiać, że nikt nikogo tak naprawdę nie zna. Rodzice nie wiedzą nie tylko nic o dzieciach (oprócz tego, jak sprawują się w przedszkolu albo jakie mają oceny w szkole), ale też o swoich współmałżonkach. W niektórych rodzinach pojawiło się odczucie, że partnerzy nie mają o czym ze sobą rozmawiać, że jedyne wspólne tematy to dzieci, zakupy i rachunki, w innych rozmowy zaczęły przeradzać się w kłótnie.
Nie musi tak być. Przymusowe spędzanie ze sobą czasu może być niepowtarzalną okazją, by nauczyć się siebie nawzajem i opanować taki styl komunikowania się, by każda rozmowa była kolejnym krokiem w samorozwoju i budowaniu więzi.
Naukę prawidłowego porozumiewania się warto zacząć od opanowania takiego sposobu formułowania naszych wypowiedzi, by osoba, do której mówimy, nie czuła się zagrożona ani urażona. Gdy tak się czuje, przestaje uważnie słuchać i rozumieć, co do niej mówimy, koncentruje się na odparciu ataku.
Gdy powiemy: „Jesteś beznadziejny(-na), nie umiesz zapamiętać prostych rzeczy, zapomniałeś(-łaś) kupić masło, przez ciebie dzieci będą jadły suchy chleb” – i dalej w tym stylu, to osiągniemy zapewne tylko tyle, że zaatakowany człowiek powie: „Sama/sam sobie rób zakupy” – a i tak będzie to najłagodniejsza kontra, jaką moglibyśmy usłyszeć.
Rada eksperta
Zamiast takiej bezsensownej przepychanki słownej opartej na tym, że obie strony używają zaimka TY – ty jesteś, ty nie potrafisz, ty zrób itd., naucz się używać zaimka JA. Mów o sobie, o swoich emocjach związanych z czyimś zachowaniem i o swoich oczekiwaniach wobec tej osoby, a nie o niej.
Taki sposób mówienia w psychologii nazywamy „komunikatem JA”.
Oto jego schemat:
- JA CZUJĘ………………….. – opis emocji
- KIEDY TY ………………….. – opis zachowania, które tę emocję wywołało
- CHCIAŁABYM(-ŁBYM)…… – opis oczekiwanego zachowania
Zobacz, jak mogłaby przebiegać rozmowa o niekupionym maśle według tego komunikatu:
Jestem zła/zły i zmartwiona(-ny) (albo Zezłościło mnie / zmartwiło mnie, Złości mnie / martwi mnie), że zapomniałeś(-łaś) kupić masło. Proszę, żebyś przed następnymi zakupami zrobił(a) listę sprawunków, aby uniknąć takiej sytuacji.
Różnica między komunikatem TY a komunikatem JA jest jak widać ogromna. Trudno ten drugi odebrać jako atak, jest on po prostu wyjaśnieniem, o co nam chodzi. Mówi i o naszych emocjach, z którymi nikt rozsądny nie dyskutuje, i o tym, co je wywołało. Rozmówca nie może zaprzeczyć, bo przytoczony jest sam opis sytuacji, a nie jej ocena. Dowiaduje się on, jakiej zmiany oczekujemy w przyszłości, by problem się nie powtórzył. Jest to uczciwe i nieagresywne, nie prowokuje do kłótni, bliska nam osoba dostaje krótką instrukcję, czego nie robić, a co robić, żebyśmy mogli żyć razem długo i szczęśliwie.
Wbrew pozorom opanowanie takiego sposobu rozmawiania o problemowych sytuacjach nie jest łatwe, bo nikt nas tego nie uczył. Zwykle do perfekcji mamy niestety opanowane posługiwanie się komunikatem TY, a nie komunikatem JA. Teraz mamy (z konieczności) więcej czasu na to, by zastanowić się nad naszą relacją z bliskimi i popracować nad jej poprawą, warto wiec nauczyć się nowego stylu mówienia – to jeden z podstawowych sposobów na polepszenie komunikacji.