Do 18 roku życia dziecku nie wolno spożywać alkoholu – tak brzmi teoria poparta przepisami prawnymi. Praktyka pokazuje jednak, że ogromna rzesza nieletnich pije alkohol, robi to częściej lub rzadziej, w swoim własnym gronie, ale też w towarzystwie dorosłych.
Nierzadko ci dorośli to rodzice nastolatka. Co sprawia, że osoby, którym powinno zależeć na zdrowiu własnego dziecka, pozwalają mu na wypicie lampki wina czy szklanki piwa, o których to trunkach wiedzą, że szkodzą one rozwijającemu się mózgowi dziecka? Sprawia to przekonanie, że zgoda na picie przez nastolatka w domu uchroni go przed piciem poza domem.
Picie w domu rodzice uważają za mniej ryzykowne, bo spożywana ilość alkoholu jest pod kontrolą, nie boją się, że pod wpływem etanolu dziecko zrobi coś nieprzemyślanego, a w razie jakichkolwiek kłopotów ze zdrowiem może liczyć na ich pomoc. No i koronny argument rodziców mający uzasadnić podawanie alkoholu dzieciom w domu – przestanie on być atrakcyjny jako zakazany owoc, więc dziecko nie będzie miało ochoty po niego sięgać. Niby wszystko wydaje się w takim postępowaniu rozsądne, bo dziecko ma zapewnioną ochronę, ale tak naprawdę nic dobrego z tej pozornej ochrony nie wynika.
Rzeczywistość pokazuje, że dzieci pijące alkohol w rodzinnym domu sięgają po alkohol również poza nim, w sytuacjach bez rodzicielskiej kontroli.
Są fakty, które każdy rodzic powinien znać, gdy decyduje się na podanie alkoholu swemu dziecku.
- Każda dawka etanolu spożyta przez dziecko niezależnie od towarzystwa i okoliczności zawsze będzie trucizną dla jego organizmu.
- Zgadzanie się na picie alkoholu przez niepełnoletnie dziecko jest łamaniem obowiązujących przepisów – rodzic, czy chce, czy nie, pokazuje dziecku, że nie trzeba liczyć się z prawem również w innych sprawach. Wychowawczo jest to strzał w stopę, bo jak wytłumaczyć dziecku, że wymaga się od niego przestrzegania prawa, skoro samemu się tego nie robi.
- Rodzice pozwalający dziecku pić alkohol w swoim towarzystwie nie myślą o tym w kategoriach rozpijania małoletniego (czyn zagrożony karą pozbawienia wolności), czyli ułatwiania mu spożycia alkoholu, dostarczania go czy nakłaniania do picia, a przecież to robią. Oburzają się na sprzedawcę, który sprzedał alkohol małoletniemu, na dorosłych, którzy poproszeni przez nastolatka kupili mu alkohol, ale swojego udział w rozpijaniu nie widzą, a powinni.
- Rodzic powinien mieć też świadomość, że gdy ma się dzieci, nie trzeba podawać im alkoholu, by mieć kłopoty z prawem. Wystarczy, że mając pod opieką dziecko, rodzice sami są pod wpływem alkoholu, nie ma żadnego trzeźwego dorosłego obok. Każdy w tej sytuacji może mieć postawiony zarzut narażenia dziecka na utratę zdrowia lub życia. Brzmi abstrakcyjnie, a przecież wystarczy życzliwy sąsiad, który zadzwoni na policję, że dzieci są w towarzystwie podpitych dorosłych. Każda ilość spożytego alkoholu będzie świadczyła przeciwko rodzicom, skutkiem może być ograniczenie przez sąd praw rodzicielskich.
Rada eksperta
Dzieci mogą być świadkami spożywania alkoholu, trudno sobie wyobrazić, że mogłyby do 18 roku życia nic o nim nie wiedzieć. Widzą alkohol w sklepach, widzą ludzi, którzy go piją, a wśród nich tych, którzy piją z umiarem i tych, którzy tego umiaru nie znają. Dobrze by było, gdyby w ich rodzinnych domach alkohol był tylko dodatkiem do celebrowanej uroczystości, picie było rozsądne, a dorośli znali swoje granice. Taki wzór kształtuje stosunek dziecka do alkoholu, uczy je rozsądnego z niego korzystania.
Żeby wychować dziecko na człowieka umiejącego pić z rozsądkiem, konieczne jest, by rodzic dawał wzór i umiał rozmawiać z dzieckiem o piciu alkoholu. Autorytetem będzie jednak tylko rodzic, który jest życzliwy, ciepły i rozumiejący, poświęcający dziecku czas i uwagę, a nie ten, który rygorystycznie narzuca zasady i rozlicza z ich przestrzegania.